MAROKO – duża dawka Afryki + trekking na Jebel Toubkal

Wycieczki do Maroka – to na pewno marzenie wielu podróżników! Maroko łączy bowiem w sobie bliskość (przecież widać je z południowej Hiszpanii!) z egzotyką, inną kulturą, jedzeniem, tradycjami. Maroko to kraj pachnący miętą, przyprawami, wyrobami ze skóry. Kraj osiołków w ciasnych zaułkach starych medyn, kraj kupców, kraj nieujarzmionej pustyni i wspaniałych gór. Maroko wycieczki – pomysł na wyprawę dla każdego!

Tajemnicze starych medyn

Wyprawy do Maroka to unikatowa szansa poznania starych, autentycznych miast. Do czasów rządów Francuzów zdecydowana większość marokańskich mieszczuchów mieszkała w obrębie dawnych murów – w medynach. Dziś są to wspaniałe miejsca dla turystów – wąskie zaułki, którymi co jakiś czas przeciska się albo auto (tylko mniejsze!), albo wózek ciągnięty przez osiołka. To również dziesiątki (baaa, setki!) sklepów z mydłem i powidłem, warsztatów rzemieślniczych czy po prostu gościnnych ludzi, którzy zagadają, poczęstują daktylem, figą czy herbatą. Większość ulic medyn to po prostu dzielnice mieszkalne, ale spora część to tzw. siuki – zadaszone ulice handlowe. Ale proszę: nie kojarzcie tego z europejskimi pasażami; Maroko nadal szczyci się autentycznymi sklepikami, jak przed laty. Oczywiście, znajdziemy tu miejsca, w których sprzedaje się wyroby przede wszystkim turystom, ale jednak nadal bardzo wiele sklepów czy warsztatów jest nastawiona przede wszystkim na tubylców, robiących swój codzienne zakupy.

Niezwykłą atrakcją (choć warto w tym miejscu mieć katar…) jest wizyta w garbarniach skór. Najsłynniejsze z nich mieszczą się w Fezie, ale również w Marrakeszu można podglądać proces wyrobu skór. Wrażenia (i zapachowe, i estetyczne) gwarantowane! Gotowe wyroby, np. słynne marokańskie buty, można kupić zarówno przy samych garbarniach, jak też w oddalonych od nich sklepach.

Wycieczki do Maroka – poznaj potęgę pustyni

Tym, co przyciąga niejednego uczestnika wyprawy Maroko jest oczywiście pustynia. I to nie byle jaka; mówimy wszak o Saharze, największym takim terenie na Ziemi. Co ciekawe – sama natura stopniuje nam atrakcje. Najpierw sukcesywnie zanika roślinność, pojawiają się pierwsze, nieśmiałe jeszcze wydmy, aby potem urosnąć do kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów. Niesamowitą atrakcją jest noc na pustyni, w obozie. Sam camp oferuje podstawowe wygody, jest mini łazienka, są nawet normalne łóżka z materacami. Ale wystarczy odejść od obozu kilkadziesiąt metrów, skryć się za najbliższą wydmą, aby mieć dla siebie wszystko – pustynię i rozgwieżdżony nieboskłon.

Ale Sahara to również atrakcje już stricte dla turystów. To przejażdżki na wielbłądzie, liczne zdjęcia, pustynna kolacja przy ognisku czy śniadanie o wschodzie słońca; to również sandboarding – a więc zjazd na desce snow(sand?)boardowej po… piasku. Niezależnie jednak od tych typowo turystycznych atrakcji nocleg na pustyni nie pozostawi nikogo obojętnym – to trzeba przeżyć samemu!

Marokańskie Hollywood

Co łączy „Ben Hura” z „Gladiatorem” albo „Maszeruj lub giń” z „Klejnotem Nilu”. Czy „Ostatnie luszenie Chrystusa” z „Siedmioma latami w Tybecie”? Otóż wszystkie te filmy kręcone były właśnie w Maroku, pomiędzy południowymi zboczami Atlasu Wysokiego a Saharą. Dlaczego akurat tam? – kraj ten, o czym sami przekonacie się w trakcie wycieczki do Maroka, jest miejscem stabilnym, gwarantującym dobrą pogodę i (co również ważne!) niedrogim. Dlatego też wielu producentów, poszukujących krajobrazów pustynnych, górskich, jedzie z całą ekipą właśnie tu, w okolice miast Ait-Benhaddou oraz Warzazat i właśnie tutaj realizuje wszystkie sceny wymagające takiego właśnie krajobrazu.

Ale jak to się stało, że to niewielkie (i w gruncie rzeczy typowe dla Południa) marokańskie miasteczko stało się ‘saharyjskim Hollywood’? Na początku sceny kręcono tylko w samym Ait Benhaddou, które mogło świetnie „grać” dowolne miasto arabskie, perskie, pustynne. Potem sława miejsca pośród reżyserów zaczęła rosnąć, dzięki czemu do dziś w okolicy możemy oglądać stworzone na potrzeby różnych produkcji ulice starożytnego Rzymu, Jerozolimy czy miast Arabii lub Persji. A więc spora część świata w jednym miejscu. Teraz już wierzycie, że wycieczki do Maroka to dobry pomysł?

Maroko na talerzu

W trakcie wyprawy do Maroka doskonale sprawdza się stare podróżnicze stwierdzenie, że im knajpa gorzej wygląda, tym lepsze jedzenie serwuje. Wiele marokańskich knajpek, jadłodajni to symboliczna „dziura w murze” – niewielka, rodzinna kuchnia w budynku, kilka stolików na ulicy i grupka miejscowych siedzących nad swoimi daniami. A jak wybrać naprawdę dobre miejsce? – oczywiście należy szukać tych miejsc, gdzie jadają tubylcy.

A czym zaskoczy nas kuchnia Maroka? Oczywiście daniem narodowym jest kuskus, podawany z warzywami, z kurczakiem, z mięsem (tak, kurczak to nie mięso!) – pod tym ostatnim hasłem kryje się najczęściej baranina. Z kolei tadżin to zarówno gliniane naczynie o charakterystycznym trójkątnym kształcie służące do przygotowania dania, jak i sama potrawa. Tadżin to swoisty gulasz warzywno-mięsny (gdzie mięsem jest to, o czym wspomnieliśmy powyżej), a charakterystyczny smak nadaje mu tabil, czyli mieszanka przypraw, w której skład wchodzą: kumin, czosnek, kolendra i papryka.

A jeśli gdzieś złapie Was pragnienie, to najlepszymi rozwiązaniami jest albo świeżo wyciskany sok pomarańczowy albo „Berber whisky”. Pod tą ostatnią nazwą kryje się… wściekle słodka herbata ze świeżą miętą! Pozostaje tylko życzyć: Bon Appetit!